A nie da się taniej jakoś? Czyli… Co odpowiedzieć klientowi.

A nie da się taniej? No proszę… I tak te zdjęcia są już zrobione… I Święta są zaraz! I dzieci chore. I… No wiem, że umowa, ale może jednak jakiś rabacik?

No właśnie. Kto nigdy nie usłyszał niczego w ten deseń, ten może naprawdę czuć się wyjątkowo. A co odpowiadać na takie pytania? Jak reagować?

Podejścia są różne. Dla wielu osób takie negocjacje są prawdziwym wyzwaniem. I mimo tego, że nie chcą obniżać swoich cen, to czasem pojawia się brak argumentów, lub wiary w samego siebie 😉

 

Zadaliśmy więc to samo pytanie różnym fotografom. Dziecięcym, ślubnym. Osobom, które „siedzą w branży”. Tym razem to my, Zalamo, postawiliśmy się w roli klienta. I nawet dostaliśmy zgodę na opublikowanie dla Was odpowiedzi. A więc… Co usłyszy klient negocjujący? Ktoś kto podważa zasadność ceny i chce zapłacić mniej, dostać więcej?

Olivia Batorska: Ale właśnie po to mam Zalamo żeby mnie nie stawiać w takiej niezręcznej sytuacji jak teraz. Bo dzięki zalamo każdy wybiera tyle zdjęć ile chce, na ile go stać i ile mu się podoba. Poza tym to by było bardzo nie fair w stosunku do moich stałych klientów, którzy odwiedzają mnie nawet po 5- 8 razy w roku, biorą dużo zdjęć i nigdy o żadne rabaty nie proszą.

Barbara Gepert: Ceny są ostateczne, ale mogę zaoferować mini pakiet. Jest tańszy, ale też zaznaczam dużo uboższy i tylko w studio.
Inaczej w sytuacji, gdy ktoś pyta po wyborze, wtedy jeśli wybrał naprawdę dużo to dorzucam jakiś gratis.

Asia Górka: Nie mam takiego zwyczaju. Szanuję swoją pracę i swój czas. A stałych klientów wynagradzam za lojalność w inny sposób. Poza tym, gdybym teraz dała rabat, to właśnie wobec tych stałych klientów byłoby nie fair i źle bym się z tym czuła…

Magdalena Margas: Jeśli klient chce się targować jest to dla mnie sygnał, że może nie do końca rozumie moją ofertę i nie rozumie, ile tak naprawdę dostaje w cenie sesji. Nie pozycjonuję się na taniego fotografa, ale na profesjonalnego fotografa i takie relacje staram się z klientem budować.  Jestem w stanie coś zaproponować jak np podwojenie odbitek papierowych z sesji ( jest to dla mnie znikomy koszt ), lub max 2 ujęcia więcej w ramach sesji. Nie zmieniam nigdy ceny sesji, ale potrafię negocjować co ta cena ma zawierać. Zawsze podkreślam swoje mocne strony, które wiem że różnią mnie od konkurencji. Ale nigdy moją mocną stroną nie była i nie będzie tania wycena mojej pracy.

Ania Grochal: Czy cena podlega negocjacji? Oczywiście! To ja w takim razie chcę 1500 za tą sesję. W końcu negocjować mogą dwie strony, prawda?
Zdarzyło się też, że klient już po sesji dzwonił do mnie, że zdjęcia super i oni by dobrali więcej, ale cena ich blokuje… To usłyszał: Panie, ja nissanowi tez tak mówiłam w salonie, ale nie podziałało… dalej jeżdżę fordem!

Czarek Rajkowski: Czarek w sumie nic nie odpowiada. Próby negocjacji ceny wywołują nagły atak śmiechu. A gdy donośne „Buahahahaha” ustaje to klient cóż… Zdecydowanie nie wraca do tematu wiedząc już, że podana cena to cena ostateczna.

 

A co odpowiadają inni?
Grzegorz Malinowski: Zależy od klienta, bo jeżeli jest to komercja to klient ma pewien budżet i gdy wyceniam zlecenie, to na początku pytam w jakim budżecie się poruszamy. To ułatwia sprawę. Jasne, że czasem wycenia się sesję, a klient odpisuje, że „musimy zejść z ceny, bo jakoś trzeba się dopasować”. To normalne w działce komercyjnej, ale jeżeli propozycja klienta schodzi poniżej naszych oczekiwań to po prostu się odmawia.
Zupełnie inaczej jest z klientem indywidualnym. Tutaj nie ma negocjacji. Jeżeli chodzi o sesje, czy też repo ślubne, sesje indywidualne, rodzinne itp to sprawa jest prosta. Odpowiadamy że nikomu nie udzielamy rabatów i ucina się temat. Bez dodatkowego komentarza.
Tak samo, gdy klient siedzi  już w studio, rozmawiamy np o pakiecie ślubnym i pyta czy może liczyć na rabat, to pojawia się krótka odpowiedz: nie, oferta jest tak skalkulowana że nie ma możliwości udzielenia rabatu.  Ale… Trzeba wiedzieć skąd się te ceny nasze wzięły i samemu być ich pewnym.

A na koniec parę słów od kolejnego fotografa. O pewności swoich cen właśnie 🙂

Tomasz Tołłoczko: Ustalenie ceny za swoje usługi to jedno z najtrudniejszych zadań z jakimi przyszło mi się spotkać w branży fotograficznej. Początkowo jest tak, że każdy sprzęt który ma pomóc w byciu bardziej profesjonalnym wydaje się niedostępny ze względu na swoją cenę, a jednocześnie (przynajmniej dla mnie tak było) jakość usług, którą proponowałem była tak niska, że ciężko było brać za to konkretne pieniądze. W moim przypadku było tak, że kiedy zaczynałem pracować jako fotograf, byłem już ojcem 2 dzieci, a wkrótce miałem mieć ich 3, więc za każde zlecenie musiałem brać cokolwiek żeby w ostatecznym rozrachunku moje wyjście z domu, opłacało się w jakikolwiek sposób. Z czasem zleceń było coraz więcej i to właśnie czas stał się wyznacznikiem tego, ile warta jest moja praca. W sytuacji w której wychodziłem z domu, a potem wracałem tylko po to, żeby kolejne godziny siedzieć przy komputerze i kompletnie nie mieć kontaktu z rodziną, to właśnie czas stał się wyznacznikiem tego, ile moja usługa powinna kosztować. Jeśli za swoją pracę nie jestem w stanie zarobić tyle pieniędzy, żeby utrzymać rodzinę to albo muszę myśleć o innej pracy albo naturalną sprawą, jest to żeby ceny podnosić do swojego statusu.
Kolejnym aspektem jest sprzęt. Jeżeli chcę wykonywać swoje usługi profesjonalnie, i nazywać się fotografem profesjonalnym, oznacza to że muszę korzystać z takiego sprzętu, który na to mi pozwoli i nie będzie mnie ograniczał w żadnym stopniu. Zatem jeżeli mam problem z matematyką i nie potrafię wyliczyć ile potrzebuję zarobić, żeby na taki sprzęt było mnie stać, a tak było w moim przypadku, to muszę wziąć kredyt.  Rata za całość będzie wtedy moim wyznacznikiem tego, ile muszę zarabiać żeby co miesiąc było mnie stać na spłatę. Jeżeli fotografia jest moim jedynym źródłem utrzymania, a w dzisiejszych czasach jest to jedyny wyznacznik tego czy ktoś jest fotografem zawodowym czy hobbystą, to muszę zarabiać tyle, żeby nie tylko było mnie stać na przeżycie, ale również zapewnienie owej klasy sprzętu i oprogramowania.

Zalamo: Czyli… Jest konkretne wyliczenie za ile się opłaca Tobie i potem negocjacji cenowych z klientem indywidualnym nie ma?

Tomek: Dokładnie tak. To znaczy założyłem że należy wyliczyć konkretną sumę za konkretny czas i tego się trzymać. Negocjacje mają miejsce jedynie w momencie kiedy obie strony są beneficjentem takowych. Oczywiście to zawsze było najtrudniejsze w sytuacji bez zleceń, bo wtedy zawsze istnieje obawa że nie zarobię nic, ale trzeba mieć w tyle głowy że nawet brak zarobku oznacza zarobek czasu, który można dobrze wykorzystać 🙂

 

 

A nie da się taniej jakoś? Czyli… Co odpowiedzieć klientowi.

O LR i wydajności słów kilka. Kamil Głowacki.

      Zawód fotograf to z jednej strony moja pasja i sposób na życie, z drugiej sposób na biznes. Moja przygoda z fotografią, zapewne podobnie jak u Ciebie, zaczęła się od hobby i powoli przekształciła w firmę, choć stale mam nadzieję, że nie zgubiłem tego co zawsze napędzało mnie do fotografowania, czyli ciekawości świata. To właśnie ona wraz z chęcią rozwoju, pchnęła mnie w objęcia Adobe Lightroom a potem Zalamo, co znacznie zwiększyło efektywność i wydajność naszej pracy. Być może wybór tych dwóch narzędzi podskórnie jest również wyrazem tęsknoty do czasów, kiedy zaczynałem fotografować śluby. Wtedy ich obróbka trwała 3 godziny, gdyż sprowadzała się do odwiedzin w labie, selekcji na miejscu z kilku negatywów i sprawdzeniu czy laborant wprowadził oczekiwane korekty.

ukryte_w_kadrze_001
fot. Kamil Głowacki

     Od tego czasu zmieniła się technologia i wymagania klientów, zatem musiał się także zmienić sposób pracy. Początki mojej obróbki fotografii cyfrowej to Adobe Photoshop i ciągłe poszukiwania jak przyśpieszyć pracę: budowanie akcji, skryptów itp. Wraz z decyzją o zmianie i rozpoczęciu korzystania z LR, a tym samym zmiany workflow, kolejne sezony zaczęły przynosić oszczędność czasu potrzebnego na pracę przed komputerem, przy jednoczesnym zachowaniu jakości obróbki. Jednak nasze podejście do klienta nie zmieniło się. Nadal, podobnie jak to miało miejsce przy pracy z analogiem, to My decydowaliśmy jakie zdjęcie otrzyma klient i jak będzie wyglądał jego album. Takie rozwiązanie pozwalało zachować większą efektywność w działaniu i było podyktowane między innymi brakiem narzędzia, które pozwalałoby zoptymalizować kontakt z klientem.
Wtedy na horyzoncie pojawiło się Zalamo. Oczywiście pierwsza reakcja „arthysty” to był lęk przed oddaniem swojego „dziecka” w łapy klienta – „Nie, to jest moja wizja i moje zdjęcia. Przecież Para Młoda nie wie co im się podoba 🙂”. No może troszkę przesadziłem, ale mniej więcej takie myśli kłębiły mi się pod moją jakże bujną onegdaj czupryną :). Dwa lata trwało, aż dojrzałem do decyzji by dać Zalamo szanse i wyskoczyć ze swojej strefy komfortu ku obietnicy większych zarobków i jeszcze bardziej zadowolonego klienta :).

fot. Karolina Głowaka
fot. Karolina Głowacka

     Droga zmiany workflow i dostosowania swojego myślenia oraz konkretnych procesów w LR trwała dobry sezon. Był to jednocześnie sezon pełen ekscytacji związany z poszukiwaniem nowych rozwiązań, dogadywaniem z zespołem Zalamo drobnych poprawek. Po kilku sezonach z Elą i Andrzejem kontakt z naszym  klientem ślubnym jest mega sprawny jeśli chodzi o wybory zdjęć, a do tego udało się dopracować proces tak, aby część zdjęć była wybierana przez nas. Innymi słowy nic nie straciliśmy, a tylko zyskaliśmy – a konkretnie około 7 tysięcy złotych za dodatkowe zdjęcia w ostatnim sezonie. Do tego: czas ich obróbki absolutnie nie uległ wydłużeniu i nadal rzeczy z pakietu standardowego zajmują nam około 7h, a obróbka pakietów dokumentacyjnych, czyli około 500 zdjęć to 2 godziny pracy.  Nic dodać nic ująć :). Ale jak to wszystko jest możliwe?

ukryte_w_kadrze_003
fot. Kamil Głowacki

     Podstawą sukcesu jest dobry DAM – Digital Asset Management (System zarządzania danymi cyfrowymi), czyli jeden z podstawowych elementów szybkiej i bezpiecznej pracy nad zdjęciami. W zasadzie zaczyna się już podczas zgrywania zdjęć w odpowiednie miejsce na dysku, do folderu z odpowiednią nazwą i do właściwego katalogu LR. Następnie istotne są sposoby selekcji, oznaczenia (zawsze takie same), kolejno praca z collection, smart collections, przypisywaniem słów kluczowych, wyszukiwaniem tekstu i wiele innych. A to wszystko z automatyczną archiwizacją i zamysłem, gdzie nic nie jest przypadkowe. Niestety nie mam w tym artykule jak opisać Wam całego workflow po kolei, ale chciałbym zwrócić uwagę na kilka aspektów, które ważne są dla jednoczesnej pracy w LR i Zalamo. Tych kilka prostych rzeczy ułatwi Wam znacząco życie.  Przyjrzyjmy się im bliżej.

ukryte_w_kadrze_004
fot. Kamil Głowacki

    Załóżmy na chwilę roboczo, że mamy kolekcję poukładanych zdjęć, które chcemy przekazać klientowi do wyboru. U nas pierwsze ok 100 to nasze portfolio, które z góry zaznaczamy w Zalamo jako wybrane. Klient o tym wie i wie również, że zdjęcia wybiera z pozostałej liczby udostępnionych plików. Dlatego u nas w katalogu LR, w collection set przypisanej do danego ślubu (lub innej sesji) znajdziecie kolekcję o nazwie „ZALAMO” ze wszystkimi plikami jakie klient otrzymuje w selekcji Zalamo. Ważne jest jednak to jak nazwiemy pliki w tym katalogu. Wszyscy przecież chcemy, żeby nasza późniejsza praca z plikami była łatwa i szybka.

  • Po pierwsze, nie powinno się używać polskich znaków w nazwach plików, gdyż może to spowodować niemożność przeszukania naszej bazy zdjęć przez niektóre programy.
  • Po drugie, nie powinniśmy używać spacji w nazwie to również może powodować kłopoty z użytkowaniem plików.
  • Po trzecie, nazwy powinny przyrastać w sposób umożliwiający ich ułożenie przez program według nazwy z zachowaniem oczekiwanej przez nas kolejności. Czyli jeśli numerujemy pliki na przykład 4 cyframi to robimy to zgodnie ze wzorcem 0001, 0002, …, 0122, …., 2350. Popularnym błędem jest nazywanie plików w poniższy sposób 1, 2, 3, …, 11, 12, … 110, …. 1110 w takiej sytuacji pliki zaczynające się od jedynki zostaną ułożone obok siebie.

     Trzymając się tych zasad otrzymujemy prosty i klarowny system nazewnictwa plików, co pozwala z łatwością filtrować nasz materiał celem wyświetlenia zdjęć wybranych przez klienta w Zalamo w naszym katalogu Lightrooma. Dla przypomnienia: robimy to klikając w interesującej nas selekcji Zalamo „eksport/eksport do LR” co spowoduje wyświetlenie się nazw plików w formie tekstowej. Należy je skopiować, a następnie aby wyświetlić wybrane zdjęcia w LR, używamy filtrowania plików po nazwie dla interesującego nas folderu, ustawiając w opcjach „filname-contains”. Jeśli nasze pliki mają indywidualne  nazwy tak jak zostało to opisane wyżej, natychmiast otrzymujemy wynik w postaci wybranych przez klienta zdjęć. Jest to rozwiązanie najprostsze.

ukryte_w_kadrze_005
fot. Kamil Głowacki

      Oczywiście nasze workflow zakłada jeszcze właściwe poukładanie zdjęć w folderach o określnych, indywidualnych nazwach, odpowiednią strukturę folderów zdjęć po selekcji i kolejność zdjęć z uwzględnieniem tych, które będą używane w portfolio i dokładnie opisane słowami kluczowymi. To znacznie ułatwia pracę i niezmiernie ją porządkuje – dokładnie wiemy co gdzie jest i gdzie znaleźć dane zdjęcie, w którym katalogu, na którym dysku, w jakim folderze i podfolderze. Bardzo dobrze też wiemy, gdzie znajdują się jego kopie zapasowe :). Niemniej dla samej pracy z Zalamo warto pamiętać o tych kliku prostych zasadach, żeby potem nie musieć „z palca” szukać zdjęć wybranych przez klienta.

      Najczęściej spotykanym błędem jest chyba pozostawianie nazw plików jakie generuje aparat. Oznacza to, iż pracując tylko na jednym body i wykonując 3500 tysiąca zdjęć na zleceniu już po trzecim ślubie uzyskujemy pliki o tej samej nazwie co zdjęcia z pierwszego zlecenia. Dzieje się tak dlatego, że numeracja zdjęć w aparacie najczęściej resetuje się po liczbie 9999 i zaczyna „liczyć” od nowa. Jeśli pracujemy na dwa body i nie spersonalizowaliśmy swoich puszek pod kątem nadawania indywidualnej nazwy może się zdarzyć, że bardzo szybko pojawiają się 4 pliki o tej samej nazwie. Jeszcze trudniejszą sytuacją jest, kiedy aparaty resetują się w nieco innym czasie i tak w trakcie jednego ślubu otrzymujecie zdjęcia z przygotowań i oczepin o tej samej nazwie w ramach jednego zlecenie.  A zatem do boju!

ukryte_w_kadrze_006
fot.  Karolina Głowacka

Jakie są zatem możliwe scenariusze pomyłek w systemie, gdzie używamy LR i  Zalamo?

Scenariusz 1
Sytuacja: fotograf korzysta z nazw plików przydzielonych przez aparat, w ramach jednego zlecenia nazwy się nie powielają, ale w ramach wszystkich zleceń znajdujących się w katalogu LR występuje sytuacja dublowania nazw.

     Wykorzystując wówczas jedynie kryterium nazwy pliku otrzymamy wynik pokazujący wszystkie zdjęcia z katalogu LR o wyszukiwanej nazwie. Rozwiązaniem tego problemu może być zawężenie przeszukiwania zdjęć do tych znajdujących się w folderze ze zleceniem (pamiętajmy o rozróżnieniu katalogu i folderu, które dla LR jest istotne). Możemy to wykonać na dwa sposoby:

a) Używając „smart collections”. Aby je wykorzystać do tego działania najpierw w menu tworzenia smart collection określamy kryteria filtrowania wskazując folder, który będzie filtrowany oraz w kolejnym punkcie podając nazwy zdjęć skopiowane z panelu klienta. Jako wynik otrzymujemy gotową kolekcję zdjęć wybranych przez klienta. Swoją drogą, pamiętajcie też, że smart collection możemy używać jako zaawansowany filtr, który odpowiednio napisany będzie mógł na przykład śledzić postępy w naszej obróbce, jak również będzie wskazywał ile pracy jeszcze przed nami i czy może warto wyłączyć FB 🙂

b) Podświetlając odpowiedni folder i przeszukując zdjęcia. W tym rozwiązaniu zaczynamy od ręcznego wybrania folderu, który zawiera zdjęcia z konkretnego zlecenia, następnie używając filtra text z górnego paska, filtrujemy nasze zdjęcie. Otrzymany wynik musimy zapisać w postaci zwykłej kolekcji aby nie musieć powtarzać czynności filtrowania za każdym razem, kiedy będziemy potrzebowali dostępu do tych konkretnych zdjęć. Jeśli nie otrzymacie żadnego wyniku sprawdźcie czy w ustawieniach preferencji filtra nie jest zaznaczona opcja „contains all” oznacza to wówczas, że LR będzie starał się odnaleźć plik, który w swojej nazwie zawiera wszystkie skopiowane z Zalamo nazwy. Prawidłowym ustawieniem jest tu ustawienie „contains”.


Scenariusz 2 

Sytuacja: fotograf korzysta z nazw plików przydzielonych przez aparat,w ramach jednego zlecenia nazwy się powielają. 

      W takiej sytuacji po zastosowaniu jednego z  rozwiązań ze scenariusza 1 otrzymamy wynik zawierający wszystkie pliki o danej, powielonej nazwie.
Niestety rozwiązaniem  jest jedynie „ręczne” sprawdzenie, które zdjęcia klient realnie wybrał w swojej galerii.

Scenariusz 3 
Sytuacja: fotograf korzysta z nazw plików przydzielonych przez aparat, w ramach swojego workflow fotograf zmienia nazwy plików na sekwencyjne według modelu 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, …, 11, 12, 13, … 111, 112. Dla każdego zlecenia. 

      Przy takim postępowaniu jeśli będziemy chcieli skorzystać z możliwości filtrowania zdjęć po nazwach wyeksportowanych z panelu Zalamo przy użyciu smart collection czy zwykłego filtrowania, otrzymamy wynik w postaci wszystkich zdjęć, które w swojej nazwie zawierają na przykład 1. Co oznacza, iż szukając zdjęcia o numerze 1 otrzymamy także jako wynik zdjęcia o numerach, 11, 12, 13, …, 21, 111, 112 itp.
Rozwiązanie to nigdy nie używać takiego wzoru nazw plików. Jest on zupełnie nie przydatny jeśli weźmiemy pod uwagę zarządzanie naszymi danymi :). Jeśli właśnie zaczynacie i tak macie nazwane zdjęcia które chcecie wysłać w selekcji do klienta aby dokonał wyboru to zmieńcie to natychmiast. Inaczej czeka Was ręczne zaznaczanie wybranych zdjęć w LR.

ukryte_w_kadrze_007
fot. Kamil Głowacki

      Opisane przeze mnie sytuacje to dość częste przypadki błędów w workflow i braku spersonalizowanego pod siebie systemu zarządzania danymi (DAM). Jeśli pracujecie dla wielu klientów i wykonujecie w ciągu roku dziesiątki tysięcy zdjęć, to z pewnością potrzebujecie dobrego sytemu do zorganizowania Waszej pracy. Dla nas takim system od lat jest Adobe Lightroom, który łączy w sobie możliwości obróbki zdjęć z bazą danych służącą do ich katalogowania, oraz Zalamo, które pozwala nam w szybki i przyjemny sposób przesłać zdjęcia do naszych klientów, a następnie łatwo je zidentyfikować aby przystąpić do dalszej obróbki. Że o dodatkowych zarobkach i oszczędności czasu nie wspomnę  :).

 

 

ukryte-w-kadrze-Kamil

Autor: Kamil Głowacki www.lightroom.ukrytewkadrze.pl

Od lat prowadzi szkolenia z Lightroom.
Fotografuje.
Eksperymentuje jak rozwijać się w branży jaką jest Fotografia.

O LR i wydajności słów kilka. Kamil Głowacki.

Fotografia. Artyzm, czy biznes? Wywiad z Karoliną Magnowską

Karolina Magnowska to jedna z osób, które co tu dużo mówić… Budzą spore zainteresowanie w świecie fotografów. Zwłaszcza w fotografii dziecięcej. Nieoficjalnie koszalinianka jest przez niektórych nazywana „Królową minisesji”. Czas więc na prawdziwie królewski i wyjątkowy wywiad!

Na zdjęciu: Karolina Magnowska

W branży foto siedzisz od wielu lat. W sumie… Jak to się stało, że właśnie fotografia?
– To wszystko przez tych facetów. To był trudny okres w moim życiu. Zostałam na lodzie z 2 małych dzieci, a mój majątek został nieuczciwie przejęty. Został mi tylko aparat w ręku. Na rozprawie rozwodowej usłyszałam: „Proszę sobie wyobrazić, że ona chce zostać fotografem i zarobić tak na dzieci. Przecież to absurd.” No to się zaparłam i ze wspólnikiem otworzyłam zakład foto, który funkcjonuje już 17 lat. W 2009 roku kiedy nasze drogi się rozchodziły usłyszałam od niego: „I ty chcesz na zdjęciach dzieci zarobić?? Z tego nie da się wyżyć.” A ja byłam pewna, że fotografia rodzinna to przyszłość. I się nie myliłam. Także, gdyby nie ci faceci… A tak na poważnie to zdjęcia klasowe, z wycieczek, z balików sprzedawałam już w 6 klasie szkoły podstawowej. Siedziałam z tatą w kibelku i robiliśmy po 10-20-30 odbitek każdego ujęcia. To były czasy. Zawsze sobie zarobiłam trochę grosza na znaczki, które wtedy namiętnie kolekcjonowałam.

Pierwszy kontakt z Zalamo też przez faceta, prawda? Jak zaczęła się Twoja przygoda z Zalamo?
– A już dokładnie nie pamiętam, ale na pewno byłam pyskata na jakiejś grupie foto i Andrzej mnie zaczepił na priv. Zalamo było w fazie budowy i chciał skonsultować pewne pomysły. W sumie do tej pory czasem sobie gadamy o przyszłości programu. Gadamy jak mam czas, czyli rzadko.

A co dla Ciebie jest najważniejsze w Zalamo? 

– Zalamo ułatwia mi pracę, organizuje ją, dzieli na etapy. Dzięki niemu szybciej obsługuję klientów, mam ich całą historię, dane kontaktowe. Łatwo mi przekazywać ujęcia, wysyłać szybkie notki, dodawać znak wodny. Myślę, że Zalamo skraca minimum dwukrotnie pracę związaną z obsługą klienta. Ostatnio dowiedziałam się, że klienci sobie wchodzą na stronę i oglądają swoje zdjęcia sprzed 3 lat. Jak się zmieniali, jakie sesje były. To takie miłe, że Zalamo jest dla nich jak album. Niby tylko program, a pozwala cofnąć się w czasie.


Masz… dość ciekawą renomę osoby, która prosto z mostu mówi co sądzi o rynku i branży. A zwłaszcza jeśli chodzi o podejście do zarabiania na fotografii. To jak to jest? Gdzie w tym biznesie jest miejsce na artyzm?

– Ten temat wałkuję z wieloma osobami od lat. Czasem mi żyłka pęka i dyskusja wymyka się spod kontroli. Na wielu grupach foto „siedzą” fotografowie, którzy w większości przypadków robią to zarobkowo. Nie dlatego, że mają taką potrzebę czynienia dobra na ziemi tylko dlatego, że za robienie zdjęć chcą brać kasę od klientów i biorą. Jeżeli fotograf bierze kasę za zdjęcia staje się przedsiębiorcą, a przestaje być hobbystą. I tu pojawia się problem, bo wiele osób nie ma zielonego pojęcia o prowadzeniu przedsiębiorstwa. W wielu przypadkach sprowadza się to do zrobienia nielegalnego konkursu na FB, wrzuceniu posta z ofertą i masowego atakowania fanów setkami zdjęć każdego dnia, najczęściej takich samych przez miesiąc.
A gdzie artyzm? Jako przedsiębiorca badam popyt, planuję działania, sprawdzam konkurencyjność mojej oferty. Nie wystawiam swoich zdjęć w galerii sztuki, dlatego nie rozpatruję konkretnego ujęcia jako dzieła artystycznego. Poza tym, nie znam ARTYZMU, który sprzedaje się na poziomie 20-30-50 zł za sztukę. Można to nazwać rękodziełem, ale nie ARTYZMEM. Inna sprawa jest taka, że w Polsce mamy tylko kilku artystów z prawdziwego zdarzenia. Reszta fotografów to osoby z większym lub mniejszym zmysłem artystycznym, którzy mniej lub bardziej udolnie kopiują, miksują, inspirują się dziełami innych fotografów. Najczęściej „kopiują Pinteresta”. Ten facet to ma łeb! Z drugiej strony bardzo trudno być wyjątkowym, skoro liczba dostawców akcesoriów w Polsce jest ograniczona. Aliexpres został opanowany przez wszystkich, łącznie z klientami, a dostawa z zagranicy na razie zbyt droga.
Dlatego utarło się, że ten kto robi minimalizm, jest bardziej PRO i ART, a ten co robi na bogato to bardziej takie Disco Polo. Tylko, że ten rodzaj zdjęć naprawdę się dobrze sprzedaje i ma wielu odbiorców. I to chyba najbardziej boli tych, którzy mimo wszystko chcieliby sprzedać swoją wizję większej liczbie ludzi, ale się nie da.
Żeby to zobrazować: w naszym mieście jest filharmonia. Wszystkie bilety, nawet drogie, zawsze wykupione. W filharmonii pracują artyści, którzy wiele lat uczyli się w ważnych szkołach, dzień w dzień szkolili swój warsztat, czynią cuda, a ludzie w pięknych drogich sukniach i smokingach słuchają ich z otwartymi buziami. Niestety pracownicy ci niedawno prowadzili strajk w sprawie podwyżek.
Mamy też giełdę, na której ludzie: rolnicy, bezrobotni, panie domu, dzieci sprzedają towary wystawiając je na leżakach, w namiotach, na masce aut. Uwierz mi, nigdy nie widziałam aby ci ludzie strajkowali. Ba! Oni się nawet wystawiają jak jest deszcz. Obsługują wszystkich, którzy przyjdą. I tych biednych i bogatych. Ważne, że po całym dniu mają kasę w kieszeni.
Problem wielu fotografów w Polsce polega na tym, że „filharmonia” chce zachować swoje standardy, ale chce zarabiać jak „giełda”. No i naprawdę bardzo rzadko to się udaje. Musi być spełnionych wiele warunków, które nie zawsze zależą od fotografa.

To skoro już przy biznesie jesteśmy. Teraz zaczynamy największy sezon na minisesje… Lubisz tę formę? 
– Lubię. Cały swój biznes oparłam na mini sesjach. Od dwóch lat obserwuję zmiany na rynku. Jest coraz trudniej. Na forach głośno o tym mówiłam, ale nie zatrzymałam lawiny nowych fotografów. Musiałam skapitulować i zająć się swoim biznesem, a nie branżą. Od roku zmieniłam strategię działania. To odpowiedź na to co dzieję się na moim rynku. Pomimo tego, że byłam szykanowana publicznie, moje przedsiębiorstwo do października osiągnęło 85% wzrostu przychodu w stosunku do poprzedniego roku. Mamy sezon. Myślę, że zrobię najwięcej sesji świątecznych w Polsce. Ta forma jest wygodna i dla mnie, i dla moich klientów. Pomimo złej sławy, mini sesje pozwalają na rozwój. Wymuszają ciągłe zmiany, a co za tym idzie zmuszają do myślenia i pobudzają wyobraźnię. Klienci bardzo je lubią, bo mają coraz mniej czasu dla siebie. Dzieci są „bardziej wymagające i niecierpliwe” dlatego szybkie zdjęcia u mnie naprawdę się sprawdzają. Kto chce mieć spokój i czas wyłącznie dla siebie bez problemu może w ciągu roku wykupić pełne sesje. Po prostu znalazłam sposób na różnych klientów i to mi daje poczucie bezpieczeństwa w tym biznesie.

Ok, to tak wprost, ile w tym roku? Minisesji świątecznych?
-Chyba teraz będzie koło 270 zapisów, ale liczba końcowa będzie zapewne inna. Część osób odpadnie, część zachoruje, inni się jeszcze dopiszą. Pod koniec grudnia będę wiedziała ile w końcu sesji zrobiłam.

Biznes biznesem… Ale kasa ma nam pozwalać spełniać marzenia. Jakie jest Twoje? Takie wiesz… największe?
– Za 11 lat mój najmłodszy syn wyjdzie z domu. Planujemy wyprowadzić się z miasta w takie miejsce, skąd będę widziała zachody słońca i będę mogła je fotografować jak kiedyś. Zabierzemy ze sobą rodziców i zbudujemy dla nich oddzielny mały domek, gdzie będę mogła się nimi opiekować na starość. Nasz dom wcale nie ma być duży, ale musi stać na dużej działce, aby nasze wnuki miały gdzie się bawić.
No wiesz.. taki domek z gankiem, domkiem na drzewie, huśtawkami, zaczarowanym ogrodem i całą rodziną razem.

Przyznaję, że obserwując Twoje wypowiedzi na grupach, spodziewałam się raczej w pierwszej kolejności szalonych eskapad na równik! Czegoś maksymalnie energetycznego, bo uchodzisz za „ludzia z ADHD”
-Takie eskapady to nie są marzenia! Takie rzeczy się po prostu realizuje na bieżąco, a nie marzy o nich. Dom… to coś większego, nie tylko zwykła „rzecz”. Na niego się czeka.. obmyśla wygląd.. dopracowuje każdy element wnętrza i otoczenia. Marzenie to coś czego nie można kupić za 2-3 miesiące pracy.

Karolina, Twoja praca to nie tylko bieganie z aparatem, prawda? Zajmujesz się również…
– Obecnie niczym innym. Mam zakład foto, a w nim zmiany kadrowe, nowe duże studio, sprzedaję tła fotograficzne Pastelowe Marzenia, które są chyba najbardziej cenionymi tłami w Polsce, prowadzę warsztaty foto i mam 3 dzieci z wiecznymi problemami. Taki istny ARMAGEDON. Jeżeli ktokolwiek miałby czas na robienie czegoś innego to ja chcę go poznać. Jestem w takim punkcie rozwoju swoich przedsiębiorstw, że nie mam czasu na nic innego poza leżeniem i oglądaniem filmów. Cała sytuacja była przez rok planowana, liczyłam się z takim stanem rzeczy. Wszystko idzie płynnie, dlatego brak czasu nie stanowi problemu, bo to wyłącznie kolejny etap zmian. Od stycznia wracam do systemu sprzed 2 lat. 3 tygodnie pracy, tydzień odpoczynku. Wtedy będę miała czas na moje Diablo, na wypady za miasto, może ciasto upiekę.. Zresztą.. o co Ty się pytasz pracoholika. Za dużo wolnego czasu to nowe pomysły.. może nowa firma.. Ważne aby zdrowie było.. zwłaszcza dzieci.. reszta zawsze jakoś się poukłada.

Fotografia. Artyzm, czy biznes? Wywiad z Karoliną Magnowską

Sesje publiczne: zmiany :)

Wrzesień czas start… A jak wrzesień, to szkoły i sesje dzieciaków!

O szczegółach i możliwościach sesji publicznych możecie poczytać tu: Sesje publiczne

Trochę się jednak pozmieniało w Waszym panelu jeśli chodzi o odbitki.

1. Od teraz możecie uwzględnić koszt obróbki przy odbitkach. Pierwsza zamówiona odbitka może mieć cenę podniesioną o wartość licencji.

2. Pojawił się przycisk, który pozwala wysłać do klienta info o tym, że zdjęcia są gotowe do odbioru. Teraz również te zdjęcia, które wysyłaliście z Zalamo do labu.

Sesje szkolne, pasowania czas start!

Sesje publiczne: zmiany :)

Hurtownia! Sprzedaż produktów w sesjach prywatnych.

Chcesz zarabiać na produktach ze swojego labu, ale nie masz ochoty na żmudne tworzenie opisów zachęcających klienta do zakupów?
Czas na hurtownię!

W dziale akcesoria, pojawiła się nowa zakładka Hurtownia
To gotowe produkty, z opisami, z możliwością ustawienia swojej prowizji. Wystarczy, że zaznaczysz chęć oferowania danego produktu i określisz w procentach swoją prowizję.
I… Tyle. Produkty zaczną się pokazywać Twoim klientom sesji prywatnych.

A jak to zobaczy Twój klient? Wśród pozostałych produktów dodanych przez Ciebie! Bez oznaczenia z którego to labu.
Opisy dedykowane poszczególnym typom sesji zostały przygotowane przez laboratoria. Dzięki temu, inaczej zobaczy produkt klientka sesji ciążowej, a inaczej klient sesji z okazji pierwszych urodzin. W końcu są różni! I mają różne potrzeby. Wymagają różnego sposobu zachęty do zakupu.
Te opisy to podobno najbardziej żmudna część całości… Więc macie gotowe 🙂 Nic tylko zaznaczać i korzystać.

hurtownia3

Co po zamówieniu?

Masz wszystko w podsumowaniu. Łącznie z linkiem do odpowiedniej strony w labie, gdzie możesz zlecić zamówienie.

HURTOWNIAzamówienia.gif

 

Swoją ofertę wstawiło już 3 5 labów (na etapie przygotowania kolejne!).
Najlepszefoto.pl Crystal Albums, Didshop.pl, Eagfa.pl i Albumy Barański już dodali pierwszą część produktów.  Teraz czekają na Wasze zgłoszenia, co jeszcze chcecie w panelu! Hurtownia będzie się rozwijać! 🙂

 

Kliknij w logo labu, aby dodać go jako swojego dostawcę w hurtowni!

 

 

 

Hurtownia! Sprzedaż produktów w sesjach prywatnych.

Nowe funkcje: typy sesji i daty klienta

TYPY SESJI:
W panelu ustawiania sesji prywatnej pojawiły się nowe okienka wyboru.
Teraz możesz zaznaczyć czy to sesja biznesowa, czy też prywatna (rodzinne, dziecięce, brzuszkowe – do prywatnych celów klienta, dla uwiecznienia jego życia rodzinnego). A także jaki dokładnie to typ sesji.

Po co?
Tak, wiemy, że to pytanie nr 1! I już odpowiadamy. 🙂
Dzięki tym danym w przyszłości będziemy mogli dostosować pokazywanie się sesji w zależności od jej typu. Np pokazywać serduszka sesjom rodzinnym, ale nie pokazywać ich w sesjach biznesowych. Sprawić, by sesja była jak najbardziej „ustawiona” pod konkretny typ zlecenia.

typy sesji

WAŻNE DATY:
Każdy klient ma powiązane ze sobą daty, które mogą stanowić podstawę do zaproszenia go na kolejną sesję. A w końcu wszyscy chcemy wracających klientów!
Czas więc na ułatwienie.
Klientka, która przyszła wykonać sesję ciążową, wkrótce urodzi. Możesz zapisać datę porodu. To jednocześnie (ok, w teorii, którą potem można zweryfikować) data urodzin jej dziecka! A sesje urodzinowe też robisz… Warto potem przed pierwszymi urodzinami posłać info do klienta ze swoją ofertą roczkową.
Klientka w czasie sesji, wspomnie coś o swojej rocznicy ślubu, o własnych urodzinach? To też istotne informacje. Dane, które pozwalają na wysłanie swojej oferty w odpowiednim czasie, odpowiedniej osobie.

Takie ważne punkty, daty w życiu klienta, możesz teraz zaznaczyć w szczegółach danego klienta:

 

Do tego możesz sam określić KIEDY mamy Ci o tym przypomnieć. Czy to będą 2 tygodnie przed wydarzeniem, miesiąc, dzień? To zależy od Ciebie. Przypominające się wydarzenie pojawi się na stronie głównej. I tam właśnie będzie na Ciebie czekać powiadomienie.
Dla tych, co od razu pobiegną sprawdzać:
Powiadomienia w całym Zalamo dodają się 2 razy na dobę, więc dodanie powiadomienia z przypomnieniem „na dziś” – nie poskutkuje natychmiastową info na głównej 🙂

 

 

Nowe funkcje: typy sesji i daty klienta

Progi, stopnie – różne ceny w jednej sesji prywatnej

Wśród wielu ustawień Zalamowego panelu pojawiła się możliwość ustawienia progów. A tym samym zróżnicowania cen za poszczególne ujęcia w danej sesji.
Teraz możesz zmieniać ceny w zależności od tego, ile zdjęć wybierze Twój Klient.

 

Dzięki tej opcji bez problemu możesz korzystać z sytemu rabatowego, który sam stworzysz.
Pierwsze zdjęcie ma być droższe, a kolejne taniej? Nie ma problemu.
Jak ustawiać progi:

  1. Najpierw ustaw ile zdjęć jest w pakiecie i ile wynosi cena za zdjęcia dodatkowe.
  2. Ustaw próg (liczba po której przekroczeniu kolejne zdjęcia będą liczone już po nowej cenie) oraz nową cenę
  3. Jeśli chcesz więcej progów w sesji – powtórz punkt 2. Tyle razy ile chcesz.

 

Progi, stopnie – różne ceny w jednej sesji prywatnej

Poznajmy się! Najlepszefoto.pl

Nadszedł czas na kolejny z naszych wywiadów. Tym razem: Najlepszefoto.pl i wywiad z tamtejszym Szefem Szefów, czyli Piotrem Leszczyńskim. Podkarpacie, dla niektórych pewnie uroczy koniec świata… A właśnie tam płyną zamówienia od wielu z Was. Na tym „końcu świata” (pięknym!) udało nam się przeprowadzić wywiad. Przejdźmy więc do rozmowy.
Szef Najlepsefoto.pl - Piotr Leszczyński

 

Najlepszefoto.pl teraz jest gigantem, ale chcielibyśmy poznać Wasze początki… Opowiedz proszę jak to wszystko się zaczęło.
Moja przygoda z fotografią zaczęła się bardzo dawno temu, jeszcze w szkole podstawowej. Do dziś pamiętam pewną bardzo mroźną noc, kiedy czekałem w kolejce pod jednym z rzeszowskich sklepów fotograficznych aż do rana. To właśnie wtedy do sklepu miały zostać dostarczone Zenity i powiększalniki.

Lata osiemdziesiąte?
Dokładnie. Aparatów miało być zaledwie pięć, więc ubrany w wiele warstw ubrań i ogromną puchową kurtkę jakoś przeczekałem ten 20 stopniowy mróz. Właściwie nad ranem ledwie mogłem się ruszać, ale dostałem wymarzony sprzęt. A potem były godziny spędzone w stworzonej przeze mnie piwnicznej ciemni, gdzie razem z kolegami wywoływaliśmy zdjęcia i… wyjadaliśmy kiszone ogórki oraz inne przetwory ze słoikowych zapasów moich rodziców…

A kiedy przerodziło się to w poważny biznes?
Poważny biznes zaczął się w 1998 roku wraz z otwarciem pierwszego laboratorium Kodak Express. Potem powstawały kolejne punkty, aż w końcu było ich pięć.

Na początku laboratorium. A kiedy i dlaczego przyszedł czas na markę Najlepszefoto.pl?
Pracując w laboratorium mocno odczuliśmy rewolucję cyfrową, która spowodowała spadek obrotów w utworzonych przeze mnie punktach. Musiałem coś zmienić. Miałem potencjał w postaci zaplecza fachowców, czyli ludzi pracujących w zakładach fotograficznych. Razem mieliśmy też całą masę pomysłów. Przede wszystkim szukaliśmy nowych produktów, których potrzebują klienci. To był dobry moment na to, żeby postawić na kształcenie się w tym kierunku. Powoli, metodą prób i błędów sami dochodziliśmy więc do rozwiązań technologicznych, które będą najlepsze przy tworzeniu konkretnych produktów. I tak powstało Najlepszefoto.pl.

Staracie sie być nie tylko labem, ale też organizować warsztaty, szkolenia, wspierać rozwój fotografów. To fajna misja!
Przede wszystkim w ten sposób staramy się być blisko fotografów. Tylko dzięki temu możemy ciągle dostosowywać do nich naszą ofertę. Jesteśmy więc obecni na targach, na warsztatach organizowanych przez fotografów, na wydarzeniach branżowych. Przy prowadzeniu biznesu internetowego każde z takich realnych spotkań jest dla nas ważne.

Które z takich wydarzeń ma dla Was największe znaczenie? Daje najwięcej satysfakcji?
Myślę, że są to pierwsze warsztaty, które zorganizowaliśmy niedawno wraz z firmą Canon w Kamionce, niedaleko Rzeszowa. Gościnnie wystąpił na nich Paweł Totoro Adamiec. Dzięki nim mieliśmy okazję spotkać się z dwudziestoma pięcioma fotografami, którzy są naszymi klientami, lub pracują w branży fotograficznej. Mogliśmy zabrać ich do siedziby Najlepszefoto.pl i pokazać, w jaki sposób dla nich pracujemy. Dla mnie osobiście było to duże przeżycie.

Macie bardzo szeroką ofertę. Ale na pewno jest coś, co stanowi największą dumę. Jest takim “oczkiem w głowie”. Co to jest? I dlaczego?
Moim „oczkiem w głowie” są teraz dwie maszyny Canon Dream Labo 5000, które dotarły do nas w czerwcu tego roku. Dają nam one niespotykane dotąd możliwości profesjonalnych wydruków. Jesteśmy na etapie uczenia się ich i muszę przyznać, że sami jesteśmy pod wrażeniem tej nowej jakości, jaką niedługo podzielimy się z fotografami. Pierwsi z nich już widzieli fotoksiążki, jakie stworzyliśmy dzięki nowej technologii. Pokazywaliśmy je właśnie na warsztatach, o których wcześniej opowiadałem. Odbiór był bardzo pozytywny, co ogromnie mnie cieszy.

14340047_10207502416340754_1507930469_o

Biznes biznesem… Na pewno przytrafiły się sytuacje z których do dziś się śmiejecie. Jaka najzabawniejsza historia spotkała właśnie Was?
Nasza firma jest złożona głównie z młodych, kreatywnych osób, ludzi z poczuciem humoru i ironii. Zabawnych anegdot krążących po naszych korytarzach jest więc wiele. Ale najlepiej pamiętam tę, która dotyczyła reklamacji od klientów. Zaczęło się po wprowadzeniu naszej linii produktów z akrylowymi wstawkami. Byliśmy z niej bardzo dumni, jednak już po pierwszych zamówieniach Biuro Obsługi odebrało wiele reklamacji…

Co się stało?
Wszystkie dotyczyły jednej sprawy – moje zdjęcie lub okienko na okładce jest niebieskie… Szybko zorientowaliśmy się, że chodzi o niebieską folię zabezpieczającą, jaką przyklejaliśmy na akryl, żeby uniknąć zarysowań podczas przesyłki… Robiliśmy to jednak zbyt dokładnie. Od tej pory postanowiliśmy folię celowo naklejać bardziej niedbale, zostawiając w niej bąbelki powietrza, żeby klienci od razu orientowali się, że trzeba ją po prostu oderwać…

I na koniec: Pytanie obowiązkowe w każdym z naszych wywiadów. Czym Twoja firma wyróżnia się od innych? Gdybyś miał odpowiedzieć na to pytanie używając maksymalnie 10 słów, jak odpowiesz?
Młodymi ludźmi z zapałem do pracy i tworzenia nowych produktów.

14285547_10207502168774565_674493721_o

 

logo

 

Pan Piotr razem z całą ekipą serdecznie zaprasza do najlepszefoto.pl i poznania ich bliżej.

Jeśli chodzi o współpracę z Zalamo… Macie pełen wybór. Szybkie wysyłanie zamówień na odbitki, zamawianie wykonanych u nas projektów fotoalbumów i fotoksiążek. Do tego butik dla Waszych Par Młodych, aby móc sprzedać dodatkowe produkty i zarabiać więcej. Produktów jest wiele, co zresztą mieliśmy okazję zobaczyć w czasie ostatnich odwiedzin na wspomnianych w wywiadzie warsztatach organizowanych przez najlepszefoto.pl.

Poznajmy się! Najlepszefoto.pl

Jak sprzedawać zdjęcia w szkole – wywiad z Magdą Magiera i Dorotą Sałas

Nie tak dawno, na FB cieszyliśmy się tym, że w sesjach publicznych bardzo, a nawet bardzo bardzo fajnie sprzedają się odbitki. O tym, że to wygodny sposób mówią fotografowie, mówią też klienci. A w połączeniu z możliwością wysyłania bezpośrednio do swojego labu mamy wygodny kombajn do obsługi grup.

Nie ma co ukrywać – sesje publiczne to najczęściej szkoły i przedszkola… I tu, mamy dla Was niespodziankę.
Nasze Rekordzistki. Niekwestionowane (na razie! kto podejmie wyzwanie? Wrzesień tuż tuż) Mistrzynie sesji szkolnych. Dorota Sałas i Magda Magiera opowiedzą Wam jak to się stało, że na widok ich wyników kilka razy odświeżaliśmy stronę, czy na pewno jest wszystko ok. Ponad 50 sesji publicznych!

 

Jak długo współpracujecie przy sesjach szkolnych?
Magda: 
Poznałyśmy się przy okazji jednego projektu robionego przeze mnie w zeszłym roku. To znaczy poznałyśmy się po raz drugi… bo od naszego spotkania obie miałyśmy wrażenie, że już się kiedyś gdzieś spotkałyśmy.. długo nie mogłyśmy dojść do tego gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach. Rozmowy na temat naszej przeszłości i poszukiwanie tego punktu w czasie bardzo nas zbliżyły 🙂
Współpraca przy sesjach szkolnych to można powiedzieć był przypadek – w postępowaniu przetargowym okazało się, że zostały wybrane dwie oferty – moja i Doroty – i tak się zaczęło – połączyłyśmy siły. Obie wiedziałyśmy, że sesji dla dużej szkoły nie da się zrobić w pojedynkę, jeśli chce się zachować jakość, na której nam zależy.

 

Skąd pomysł? Sama pamiętam fotografię w szkole jako starszego Pana z bardzo znudzoną miną, który błyskał nam lampą po oczach w sali gimnastycznej, gdy wołaliśmy „seeeeer”… Jak to wygląda u Was? Z Wami?
Dorota: 
Dzieci są różne, czasem grzeczne jak aniołki, czasem trudno je opanować, czasem trafi się jedna osoba, która chce popsuć całą sesję, aby popisać się przed kolegami. Na pewno nie zastąpieni są w takich trudnych sytuacjach nauczyciele, którzy mają autorytet i swoje sposoby na okiełznanie niektórych uczniów, ale i my dzięki sporemu doświadczeniu dajemy sobie radę 🙂

Przy zdjęciach szkolnych ważne jest naszym zdaniem zaproponowanie nowej jakości. Nie możemy już patrzeć na zdjęcia przynoszone ze szkoły przez nasze dzieci i dzieci znajomych z dorobionymi cyfrowo ramkami, kwiatkami, na których dzieci mają woskowe i pomarańczowe twarze. Stwierdziłyśmy, że zdjęcia szkolne mogą być ciekawe i takie, które rodzice z przyjemnością postawią na półce w ramce lub wkleją do rodzinnego albumu. Mogą być zrobione w ciekawej scenerii i z wykorzystaniem ciekawych pomysłów.

Komentarze zostawione na Zalamo przez wielu rodziców pod zamówionymi zdjęciami potwierdzają, że warto iść w tym kierunku.

 

Jak w ogóle wygląda Wasza współpraca? Jakiś podział obowiązków? A może każda robi własne zdjęcia, ale sprzedajecie je razem?
Magda: 
Przy placówce takiej jak szkoła podział obowiązków musi być określony. Zbyt dużo jest dzieci, nauczycieli – musi być plan sesji, dopasowany do planu lekcji i do wydarzeń szkolnych. Wiadomo, że i my i szkoła dążą do tego, żeby sesja zajęła ograniczoną ilość czasu, ale żeby móc zrobić fajne zdjęcia przyjmujemy, że na jedną klasę potrzeba 1 godziny lekcyjnej. Tak więc sesja w szkole w której jest 500-600 osób zajmuje nam 3-4 dni. Wszystko jest wcześniej zorganizowane i uzgodnione zarówno ze szkołą jak i między nami.

Jeśli chodzi o „nasze” podziały to przygotowujemy wspólnie dwie scenografie, tak żeby rodzice mieli wybór – w czasie sesji każda z nas zajmuje jedną scenografię i każde dziecko jest fotografowane najpierw w jednym miejscu a następnie w drugim. Zdjęcia klasowe wykonujemy wspólnie. Oczywiście, to że zdjęcia robimy oddzielnie nie zmienia faktu, że jest to jeden projekt i zdjęcia wszystkie moje i Doroty trafiają do sprzedaży razem.

 

To teraz czas na zdradzenie pierwszego sekretu… Dużo jest takich szkół w których robicie zdjęcia? Decydują się całe szkoły, czy raczej pojedyncze klasy? Jak to wygląda  z punktu widzenia organizacyjnego?
Magda: 
Zdjęcia szkolne obejmują raczej całe szkoły. Czasem jedna lub dwie klasy z różnych powodów nie podejmują się współpracy, ale to są raczej wyjątki. Z drugiej strony zdarzyło nam się również robić zdjęcia tylko dla jednej klasy w całej szkole.

Organizacja sesji to często jeden z trudniejszych etapów projektu. Trzeba dopasować się do zaplanowanych przez szkołę wycieczek, zielonych szkół, apeli, do tego żeby nie zajmować zdjęciami ważniejszych przedmiotów, a przy tym wszystkim, żeby mieć ciągłość pracy, lekcja po lekcji, bo to wpływa na ogólny czas trwania sesji oraz na naszą efektywność. Staramy się też nie robić zdjęć dłużej niż 7 godzin lekcyjnych pod rząd, bo po takim czasie normalne jest, że jest się już zmęczonym – a nie chcemy, żeby nasze zmęczenie odbijało się na jakości zdjęć. Zresztą, to się też wpisuje w plany lekcyjne bo po 7mej godzinie rzadko które klasy mają jeszcze lekcje.

Rodzice coraz częściej uświadamiają sobie, że mogą mieć realny wpływ na to, który fotograf i w jaki sposób uwieczni ich dzieci w czasie sesji szkolnej. Dyrektor często nie chce się tym zająć, bo od lat ma jakiegoś Pana, który co roku robi zdjęcia. Rezultat często jest poniżej oczekiwań rodziców, ale z braku jakiegokolwiek wyboru kupują to co jest… Rady Rodziców zaczynają wychodzić z inicjatywą i poprzez konkurs ofert wyłaniają firmę, która w danym roku szkolnym będzie ich obsługiwać w zakresie fotografii. Oczywiście w dalszym ciągu cena ma znaczenie, ale już nie tylko. W tych szkołach rodzice chcą mieć fajną pamiątkę, a nie tylko jakąkolwiek. Takie podejście nas bardzo cieszy, bo daje nam możliwość zaprezentowania naszych wcześniejszych prac i tam, gdzie liczy się jakość, poczucie estetyki, pomysł na sesję – wygrywamy!

 

Zdarzają się nam czasami pytania, czy w sesjach przedszkolnych dzielić poszczególne grupy przy wrzucaniu zdjęć na Zalamo, jak Wy rozwiązujecie tą kwestię? Inna sesja? Oznaczenie słów kluczowych? Czy wychodzicie z założenia, że każdy rodzic znajdzie swoje dziecko? 😉
Dorota: 
Uważamy, że dzielenie zdjęć na poszczególne grupy, czyli na klasy ma kluczowe znaczenie zarówno dla rodziców jak i dla nas. Jedna klasa to jedna sesja Zalamo.

Dla rodziców jest to ważne ze względu na ilość zdjęć – nie sądzę, żeby komukolwiek chciało się przeglądać zdjęcia dzieci z całej szkoły i wyszukiwać swoje dziecko. Ograniczamy również w ten sposób ryzyko narażenia się na krytykę związaną z udostępnianiem wizerunku – do zdjęć ma dostęp tylko ograniczona ilość osób, które najczęściej się znają i znają swoje dzieci nawzajem. Każda sesja ma swój odrębny link i hasło.

Z naszego punktu widzenia taki podział jest ważny, bo zapewnia nam pewne uporządkowanie całości. Ponieważ podczas takich sesji wykonujemy i następnie po obróbce oddajemy w ręce rodziców od kilku do kilkunastu ujęć każdego dziecka to zdjęcia idą w setki w ramach klasy i w tysiące w ramach szkoły.

Dodatkowo później możemy robić różnego typu analizy, dotyczące sprzedawalności zdjęć, które scenografie są częściej wybierane, przez jakie grupy wiekowe, w których klasach które zdjęcia cieszą się większą popularnością, a w których mniejszą.

 

Aby klienci zamówili, najpierw muszą do tej galerii trafić… Jak informujecie o linku do galerii? Zdradzicie swój sposób? Maile, wizytówki? A może wpisy w dzienniczki uczniów?
Magda: 
To jest dość trudny orzech do zgryzienia. W każdej szkole jest inaczej. My staramy się wykorzystać wszystkie możliwe i dostępne drogi. Zakładamy, że lepiej, żeby rodzić dostał maila 3 razy niż nie dostał go wcale. Szkoła nie może nam udostępnić bazy mailowej rodziców, więc robimy to przez pośredników takich jak nauczyciele, rada rodziców, trójki klasowe. Oczywiście jest to nowy sposób dystrybucji zdjęć szkolnych i rodzi pewne trudności, bo ktoś nie dostał maila, komuś wpadł do spamu, ktoś dostał, ale nie doczytał. Widzimy jednak, że taka forma sprzedaży jest bardzo doceniana przez rodziców i przez nauczycieli, którzy nie są już obciążeni zbieraniem pieniędzy, wydawaniem reszty, ściąganiem niekupionych zdjęć, itd.

Oczywiście jest ryzyko, że część rodziców nie trafi do galerii od razu, ale najczęściej są 2-3 tury zamawiania zdjęć i rodzice, którzy z jakichś powodów nie dostali linka po zgłoszeniu przez dzieci, że inne dzieci już dostały zdjęcia sami reagują i szukają kontaktu z nami i wtedy przesyłamy już bezpośrednio. Dodatkowo każdy rodzic pod zamówieniem musi zostawić adres mailowy prywatny i w taki sposób udostępniony nam adres możemy wykorzystać w przyszłości do wysłania linku bezpośrednio do rodzica.

 

Często są zamówienia kilku odbitek tego samego zdjęcia? Czy Rodzice mając taką okazję zamawiają odbitki i akcesoria w większej ilości by na przykład obdarować rodzinę? Czy tylko u moich znajomych kochająca babcia kupiła kalendarze z wnuczką dla całej rodziny…
Magda: 
To jest prawdopodobnie jedna z większych zalet sprzedaży tego typu zdjęć przez Zalamo. Klienci nie tylko mogą wybrać ujęcia, mogą też zdecydować o rozmiarze odbitki oraz o ilości odbitek tego samego ujęcia. Takiej możliwości nie daje tradycyjny sposób dystrybucji zdjęć. Rodzice chętnie z tej możliwości korzystają i mamy wiele zamówień, gdzie to samo zdjęcie drukujemy po kilka razy.

 

Czy w pracy pomagają Wam statystyki sesji? Są dla Was wskazówką/wyznacznikiem?
Dorota: 
Statystyki sesji to chyba był nawet nasz pomysł! Bardzo ich potrzebowałyśmy i poprosiłyśmy o ich wprowadzenie.Takie statystyki umożliwiają nam zorientowanie się do ilu rodziców z klasy trafił link do galerii. Jeśli w klasie jest 23 dzieci a do galerii weszło 2, lub 3 jest to dla nas sygnał, że trzeba wzmocnić dystrybucję linku do zdjęć, albo znaleźć nowy kanał dotarcia do rodziców.

Z drugiej strony jest to świetny sposób na porównanie ile osób wchodzi do galerii z ilością złożonych zamówień.

 

Hmmm… A same zamówienia? Dajecie klientom jakiś określony czas na złożenie zamówień, czy pełna dowolność? Ogarnięcie takiej ilości ludzi to też wyzwanie…
Dorota: 
Oj tak, to jest wyzwanie. Praca administracyjna po oddaniu zdjęć jest z jednej strony bardzo przyjemna, bo zamówienia spływają i możemy cieszyć się z tego że nasze prace cieszą się uznaniem, dostajemy mnóstwo miłych komentarzy od rodziców i to bardzo cieszy i buduje wiarę w to, że jednak ludzie zwracają uwagę na jakość zdjęć.

Z drugiej jednak strony obsługa zamówień jest dość trudna i wymagająca. Zdjęcia przychodzą z labu w wielkich pudłach, wymagają rozpakowania, sprawdzenia, czy wszystko jest, segregacji, odnalezienia odpowiedniego zamówienia, spakowania, opisania i dostarczenia do szkoły. To wymaga czasu, cierpliwości i dokładności, bo odbitek zrobiłyśmy kilka tysięcy 🙂

Czas na składanie zamówień musi być ograniczony. Z doświadczenia wiemy, że najwięcej zamówień spływa tuż po udostępnieniu linka i tuż przed końcem czasu składania zamówień. Zdarza się również tak, że ten termin wydłużamy na prośbę rodziców, ale nie możemy tego robić w nieskończoność. Często ograniczeniem jest np. koniec roku szkolnego. Zamówienia muszą spłynąć odpowiednio wcześnie, żeby przed wakacjami zdjęcia zostały dostarczone do szkoły.

 

Ok, a jaka była największa ilość zamówionych odbitek z jednej klasy? Pamiętasz może?
Magda: 
Nie pamiętam jaka była największa ilość zamówionych odbitek z całej klasy, ale jeśli dobrze pamiętam to największe pojedyncze zamówienie było na 32 odbitki.

 

Jak często można robić takie zdjęcia? Są pasowania na uczniów, to chyba taki najbardziej oczywisty moment… Ale kiedy jeszcze wykonujecie sesje?
Magda: 
Sesje wykonujemy głównie w okresie wiosennym, ale oczywiście też takie uroczystości jak pasowanie na ucznia są dobrą okazją do zrobienia sesji. Zdjęcia można zrobić w zasadzie w dowolnej porze roku, ale np. wiosną można je zrobić pobliskim parku.

Nie należy jednak robić zdjęć zbyt często – rodzice nie są chętni do zakupu zdjęć co 2 miesiące, a przecież nam fotografom chodzi o to, żeby zdjęcia sprzedać, a tylko nie zrobić.

 

Wymarzona sesja w szkole. Taka idealna. Spełnienie Waszych marzeń… Jak miałaby wyglądać?
Dorota: 
Dokładnie, rynek się zmienia, zmieniają gusta i oczekiwania rodziców i tam gdzie ta nowa świadomość się pojawia jest miejsce dla takich fotografów jak my. Jeśli szkoła proponuje nam wykonanie sesji dla 600 osób i chce na to przeznaczyć 4-5 godzin to nie jest to miejsce dla nas. Wtedy albo udaje nam się przekonać szkołę do innego podejścia albo rezygnujemy z takiego zlecenia, bo chcemy, żeby nasze zdjęcia były naszą wizytówką, a wiemy, że w tak krótkim czasie nie da się zrobić dobrych zdjęć przy takiej ilości dzieci.

Do każdej sesji się przygotowujemy, szukamy inspiracji, tworzymy scenografię, czasem własnoręcznie robimy potrzebne rekwizyty – to wszystko po to, żeby nasze zdjęcia były inne, lepsze. I tak naprawdę to co chwila mamy jakiś nowy pomysł i go realizujemy. Teraz właśnie przygotowujemy się do nowego roku i już mamy w głowie kilka pomysłów. Część jest już w trakcie realizacji.

 

Dorota: Zarażona fotografią przez Męża, zakochała się w robieniu zdjęć. I tak ta miłość do fotografii trwa już 10 lat. Zaczęła od ślubów, teraz głównie fotografia dziecięca, rodzinna i portrety, ale wciąż szuka siebie i tego, co naprawdę sprawia jej przyjemność. Prywatnie Mama młodego piłkarza, więc ćwiczenia z fotografii sportowej również ma opanowane. Optymistyczna przyjaciółka swoich 2 kotów i szczeniaka, który ostatnio zawładnął sercami Jej rodziny.

Magda: Fotografia zaraził ja tata, zabierając do ciemni już jako kilkulatkę. Po skończeniu ekonomii na SGH przez wiele lat żyła w korpoświecie, ale fotografia pozostała niezmiennym hobby. Teraz stawia na siebie i przekuwanie pasji we własny biznes. Działa głównie w zakresie fotografii rodzinnej, dziecięcej i porterowej. Prywatnie: Uśmiechnięta Mama 8-letniej Hani, która jest dla niej inspiracją i motorem do działania.dorota i magda

Jak sprzedawać zdjęcia w szkole – wywiad z Magdą Magiera i Dorotą Sałas

Kim jest Fotograf?

Krótkie pytanie… I wydawałoby się, że tak niesamowicie prosta odpowiedź. Człowiek, który robi zdjęcia i to lubi. Ktoś, kto ma lepszy aparat, niż pozostali. Ktoś ogarniający te wszystkie programy graficzne, obiektywy i dużo mówiący o szukaniu światła. Czasami niektórzy wezmą pod uwagę, że to praca, zawód… Ale często sądzą też, że ten lepszy aparat i różne programy graficzne pracują za Fotografa.
Czyli? Mnóstwo oczywistości!

 

Można jednak zastanowić się nad odpowiedzią dłużej… Zamknąć oczy, poszukać w głowie, kiedy Fotografa szukamy, kiedy “wzywamy na pomoc” i wtedy pojawiają się ciekawe obrazy.  Zamknij oczy i pomyśl, spójrz…

Szaleńczo zakochani, najszczęśliwsi w świecie. Chcecie, by ta chwila, ten czas trwał wiecznie! I… szukacie Fotografa! Aby tworząc piękną sesję plenerową dał Wam w dłonie pamiątkę, która przez kolejne lata będzie wywoływać uśmiech na Waszych twarzach. Magiczne obrazki,  na widok których w sercu robi się przyjemnie ciepło i miło…
A to dopiero początek!

Przecież skoro już się kochacie to z czasem przychodzi ślub. Milion rzeczy do załatwienia. Często największe wydarzenie organizowane w życiu. Wydarzenie w czasie którego będzie tyle emocji i magii, że konieczność upamiętnienia tego jest po prostu obowiązkowa! Kto inny, jeśli nie Fotograf, upamiętni łzy wzruszonej mamy, burze emocji na twarzy taty wydającego za mąż swoją ukochaną córeczkę… Kto złapie Waszą przysięgę, pierwszy uścisk już zaobrączkowanych dłoni? Radość na twarzach Waszych i Waszych gości, wszystkie te elementy wokół wyboru których kręci się wiele miesięcy poprzedzających ślub.

Zdjęcia – pamiątka, która działa jak zaklęcie, amulet. Przeglądając ją po latach możecie przywołać na nowo emocje. Przypomnieć sobie siłę uczuć. Pamiątka, która może czasem pomóc przetrwać trudniejszy czas i ciche dni… Zdjęcia, które kiedyś pokażecie swoim dzieciom jako ilustracje do najciekawszej wieczornej opowieści – jak to księżniczka mama i książę tato zakochali się w sobie i stworzyli rodzinę.

14030912_10210556617530781_207921688_n

Skoro już o dzieciach mowa… Ciąża to wyjątkowy stan. Stan, który ma to do siebie, że nie trwa specjalnie długo i nie zdarza się specjalnie często w życiu. Dlatego właśnie chcecie mieć pamiątkę z tego okresu. Wzywacie kogoś, kto w czasie sesji pokaże piękno Waszej ciąży. Zatrzyma w kadrach te niesamowite chwile. A potem? Wasze maleństwo w końcu pojawia się na świecie. Po tej stronie brzuszka. Czas na zrobienie sesji noworodkowej! W końcu te pierwsze chwile mijają tak szybko, a dzieciaczek zmienia się w mgnieniu oka. Kogo prosicie o umożliwienie rozczulania się nad słodkimi minkami za parę lat? Oczywiście, że Fotografa! To Fotograf stworzy pamiątkę, której oglądanie osłodzi trudniejsze chwile rodzicielstwa. W końcu to Wasz wyczekany i najkochańszy dzidziuś! Nawet jeśli ma już dobre parę lat i pyskuje.

 

Takich chwil jest w życiu wiele. Każda ważna dla Was chwila jest warta uwiecznienia. Urodziny dziecka, zaręczyny, pierwszy prawdziwy bal w czasie studniówki. W tych najważniejszych momentach szukamy kogoś, kto nam pomoże. Zatrzyma dobre emocje. Złapie magię chwili i pozwoli sycić nią potem oczy przez lata.

14017764_10210556620530856_1596404779_n

Fotograf. Superbohater łapiący w obrazki ważne chwile. Niewidoczny świadek wydarzeń, które mają dla Was znaczenie. Ktoś, dzięki komu za kilka lat pokażecie dzieciom najszczęśliwsze chwile z życia… Ktoś, kto zatrzyma w kadrach przemijający czas… A może to właśnie od Fotografa jest pierwsza książka Twojego dziecka? Fotoalbum z Waszymi zdjęciami?

Jesteśmy dumni. Tak po prostu. Jesteśmy niesamowicie dumni, że możemy wspierać superbohaterów kryjących się za aparatami. Pomagać każdego dnia. Przy każdej kolejnej sesji. Dla każdej kolejnej osoby, która wezwie pomocy w łapaniu magii!

A Ty? Kim dla Ciebie jest Fotograf?

 

Kim jest Fotograf?